Poznaj swój kraj, nr 8 (258 ) rok XXV

Idąc główną, historyczną drogą, zwaną królewską, prowadzącą z krakowskiego Rynku na Wzgórze Wawelskie, podziwiamy najpierw masyw Zamku Królewskiego, a następnie mury Katedry z przylegającym do niej od tej właśnie strony gotyckim budynkiem skarbca katedralnego i dwiema wieżami – niższą Zygmuntowską oraz wyższą Zegarową.

Wieża Zygmuntowska, zbudowana w II połowie XIV stulecia, stanowiła część fortyfikacji zamkowych. Z początkiem XV w. oddana została katedrze jako dzwonnica. Obecnie znajduje się w niej pięć dzwonów zawieszonych na trzech poziomach. Najwyżej umieszczono największy polski dzwon, zwany Zygmuntem. I każdy przyjeżdżający do Krakowa przynajmniej raz chce stanąć oko w oko z tym dzwonem, dotknąć jego serca, co ponoć przynosi szczęście, wsłuchać się w jego dźwięk.

Opowieść o królewskim dzwonie Zygmuncie rozpoczną słowa krakowskiego poety Edmunda Wasilewskiego, twórcy tekstów pięknych krakowiaków:

Onego czasu Król dzwon kazał ulać
i wybudował mu wieżę wysoką;
a król potężny miał sławę szeroką,
choć chciał, by swobodnie i dzwon mógł pohulać.

W Krakowie robiono dzwony już w XV stuleciu. Dziełem krakowskiego ludwisarza Jan Fredenthala jest dzwon zawieszony w niższej wieży kościoła Najświętszej Maryi Panny. O wykonanie Zygmunta, dzwonu, który miał nosić imię monarchy, współczesnym głosić jego chwałę, a potomnym przekazać pamięć o nim, zwrócono się w 1520 r. do mistrza przybyłego z Krakowa do Norymbergi – Jana Behama. Dokonał on odlewu dzwonu w Krakowie, koło murów miejskich na przedmieściu Biskupie. Na Wawel przewieziono dzwon na specjalnym urządzeniu składającym się z wałów i pni dębowych, tocząc go po belkach drewnianych jakby po szynach. Na wieżę wyciągnięto go w ciągu jednej tylko godziny, stosując krążki spiżowe, liny i skrzynię drewnianą wypełnioną kamieniami, stanowiącą jak gdyby przeciwwagę dzwonu. Dział się to w wigilię uroczystości św. Małgorzaty – 12 VII 1521 r. w obecności fundatora – króla Zygmunta I Starego, królowej Bony i tłumu pospólstwa. W pobliżu tronu królewskiego był także Stańczyk – błazen króla Zygmunta. I właśnie słowami Stańczyka opisuje Stanisław Wyspiański w dramacie „Wesele” tę chwilę uroczystą i podniosłą, chwilę zawieszenia dzwonu:

Dzwon królewski –
Siedziałem u królewskich stóp,
królewski za mną dwór
synaczek i kilka cór
Włoszka – a wielki chór
kleru zawodził hymny; –
a dzwon wschodził –
patrzyli wszyscy w górę,
a dzwon wschodził –
zawisnął u szczytów
i z wyżyn się rozdzwonił:
głos leciał, polatał,
kołysał się górnie,
wysoko, pochmurnie –
Pojrzałem na króla,
a król się zapłonił…
Dzwon dzwonił.























Największy polski dzwon – Zygmunt

Opisy zawieszenia dzwonu Zygmunta natchnęły też Jana Matejkę do namalowania dwóch obrazów: jeden z nich – znany jako „Zawieszenie dzwonu Zygmunta”, drugi to „Zygmunt I słuchający dzwonu”.

Zygmunt – królewski dzwon waży ok. 11 ton. Ustalono to na początku lat siedemdziesiątych bieżącego stulecia na podstawie badań spektrograficznych, przeprowadzonych przez pracowników naukowych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Jest największym polskim dzwonem. Wysokość – ponad 2 metry, średnica dolna 160 cm, i jak każdy dzwon, składa się z płaszcza, wahadła i korony. Korona dzwonu jest tą częścią, która umożliwia zawieszenie jego na specjalnej konstrukcji kołyszącej. Korona Zygmunta ma wysokość 41 cm, a jej kanciaste ucha, załamane pod kątem prostym, ozdobione są po stronie zewnętrznej plecionką warkoczową.

Płaszcz dzwonu, o kształcie rozszerzającego się ku dołowi kielicha, przyozdobiony jest w najwęższej swej części napisem w języku łacińskim, rozmieszczonym w dwóch wierszach, który w tłumaczeniu brzmi:

Bogu Najlepszemu i Najwyższemu i Dziewicy Bogarodzicy,
świętym patronom swoim znakomity Zygmunt, król Polski,
ten dzwon godny umysłu oraz wielkości czynów swoich
kazał wykonać w 1520 roku.

Napis ten u dołu podkreślony jest fryzem z czworoliści wpisanych w koła, z którego zwisa koronka z liści podobnych do tych, jakie stanowią przerywniki między poszczególnymi wyrazami napisu. Poniżej napisu, mniej więcej w połowie wysokości płaszcza dzwonu, jakby płaskorzeźby; z jednej strony przedstawiony jest stojący w renesansowej niszy św. Zygmunt w zbroi, z mieczem u boku, z berłem w prawej ręce, a jabłkiem z krzyżem w lewej. Po stronie przeciwnej w podobnej niszy stoi św. Stanisław – patron miasta i kraju, w kapie i mitrze biskupiej, z pastorałem w jednej ręce drugą wznosząc do błogosławieństwa. Po obu stronach płaskorzeźb herb Królestwa Polskiego i Litwy – Orzeł i Pogoń. A jeszcze niżej napis także w języku łacińskim: Jan Beham z Norymbergi i jego gmerk.

Wahadło, czyli serce dzwonu, zawieszone na rzemiennych pasach, waży ok. 300 kg. na przestrzeni wieków kilkakrotnie było wymieniane. Obecne pochodzi z 1859 r., a powstało z przetopienia poprzedniego pękniętego serca.

Serce dzwonu… o nim to mówi opowieść gminna, że dziewczyna, która go dotknie, wyjdzie za mąż z prawdziwej miłości, a małżeństwo to będzie długie i szczęśliwe. A teraz posłuchajmy DZWON DZWONI!

Bije mój dzwon – potężny dzwon!
Grzmi jak Marsowy spiż…
Dzwonie mój, dzwoń i w dal i wzwyż
aż do najdalszych stron!
Spiżowym tętnem
w przyszłość potomną
popłyniesz poprzez wieki
i będziesz ludziom bił…
Niech w sercu smętnem
ze łzami wspomną
wiek złoty, wiek daleki,
co moim wiekiem był!
Niech twój spiżowy śpiew
tchnie wiarę im niezłomną,
spiżowych doda sił,
w żyłach rozgrzeje krew!…

Tak opisuje poeta Lucjan Rydel w dramacie „Zygmunt August” słowami samego Zygmunta I dźwięk tego dzwonu. I rzeczywiście. Głos tego dzwonu spiżowy i potężny, czysty i głęboki; niektórzy powiadają, że najpiękniejszy w Europie. Ten wyjątkowo piękny dźwięk to zasługa, jak mówi legenda, królewskiego lutnisty i kompozytora Bekwarka, który w ludwisarni Jana Behama do roztopionego metalu, pochodzącego z armatnich luff zdobytych przez wojska polskie w zwycięskiej bitwie pod Orszą, wrzucił strunę ze swej lutni.

Głos dzwonu jest bardzo donośny. Stare polskie przysłowie powiada, że jak dzwoni Zygmunt na Boże Narodzenie, to słychać go aż do Wielkanocy. Nie ma w tym zbyt dużo przesady – Wielkanoc to podkrakowska wieś, odległa o kilkanaście kilometrów od miasta.

Patrząc na ten potężny dzwon, niejeden zapyta: jak go rozkołysać? Nie wystarcza bowiem uruchomienie samego serca, co zresztą nie jest bardzo trudne. Aby dzwon dźwięczał czysto, rytmicznie i doniośle, potrzeba dziesięciu osób. Według starych zaleceń, kobiety wśród nich być nie może. Pracą tej grupy kieruje królewski dzwonnik. Jest nim od przeszło dwudziestu lat Franciszek Wyrwa, pracownik Państwowych Zbiorów Sztuki na Wawelu.

Zabrzęczał Zygmuntowski dzwon
i bije jako młotem,
a trąby huczą po przestworzu,
hej, Zygmuntowskim lotem
!

-tak opisuje dźwięk dzwonu Stanisław Wyspiański w dramacie „Akropolis”.

Ten piękny, majestatyczny dźwięk od 460 lat rozbrzmiewający nad Wawelem i Krakowem obwieszczał światu sukcesy i klęski narodu, towarzyszył koronacjom i pogrzebom królewskim, ważniejszym uroczystościom państwowym i kościelnym. I w czasach nam współczesnych kilkakrotnie zwiastował dobrą nowinę.

Kiedy w 1973 r. rozpoczęto obchody roku Mikołaja Kopernika, dźwięk dzwonu wieczorną porą brzmiał nad miastem przez dziesięć minut. Podobnie było 16 X 1976 r., kiedy na placu Jana Matejki stanął, spoglądając z pomnika na stary gród, król Władysław Jagełło. Odsłonięciu pomnika tego króla długo towarzyszył dźwięk dzwonu Zygmunta.

W 1978 r. przypomniał o śmierci dwóch papieży, a już w październiku owego roku z radością donosił o wyborze na stolicę Piotrową Polaka. Towarzyszył też pobytowi Jana Pawła II w Krakowie i żegnał go, kiedy papież opuszczał Kraków i Polskę. Uroczystości i święta kościelne, uroczystości państwowe o większym dla kraju znaczeniu, obchody rocznicy odzyskania niepodległości przez Naród czy nastanie nowego roku – także uruchamiają serce królewskiego dzwonu.

Opowiadają, że ostatnim, kto samowolnie rozkołysał Zygmunta, był Stanisław Wyspiański, który do Katedry Wawelskiej przyszedł z kolegami na… wagary. I może dlatego właśnie on. Stanisław Wyspiański, tak często i pięknie pisze o dźwięku tego najwspanialszego dzwonu. Posłuchajmy przeto raz jeszcze słów poety z dramatu „Wyzwolenie”:

O Zygmuncie! Słyszałem ciebie
i natychmiast poznam, gdy usłyszę.
Niech ino się twój głos zakolebie
i przenikliwy wżre się w ciszę,
w ciszę półgwarną, półszemrzącą,
niec ino wpadną pierwsze tony,
tą melodyją dźwięku rwącą,
już wiem: żeś Ty jest w ruch puszczony,
że wołasz, wołasz: PÓJDŹCIE ZE MNĄ!
i wołasz wiek już nadaremno.
Oni się, co najwyżej, zasłuchają
i oczy mgłą im łez napłyną.
A gdy ty wołasz: WZNIJDŹ, POTĘGO!
wrażenia u nich pierwsze miną.
A gdy ty wołasz: DZIEJÓW KSIĘGO,
ROZEWRZEJ KARTY NAD NARODEM!
NARODZIE, WRÓŻĘ, ZMARTWYCHWSTANIESZ,
choć stoją jeszcze, choć czekają,
czekają: kiedy brzmieć przestaniesz
i ton ostatni twój zawarczy.
..