Anna Soborska-Zielińska, Marek G. Zieliński, Spotkania z Zabytkami, maj 5 / 1997

Na co dzień, gdy słyszymy głos dzwonów, nie zastanawiamy się nad ich pochodzeniem, wiekiem, przeszłością, pięknem i symboliką, chociaż z drugiej strony otaczamy je przecież podziwem. Admiracja dla tych instrumentów muzycznych przejawia się chociażby w antropomorficznym nazewnictwie poszczególnych części: serce, korona, płaszcz, nadawaniu imion oraz w inskrypcjach, które mają symbolizować „mowę” dzwonów. Niegdyś nadawano im określenie „Tuba Dei” – „Głos Boga”, stąd też zawieszane były wysoko i uzyskiwały wykwintną, jednocześnie subtelną dekorację oraz kształt.

Ich głosy współbrzmiące nieraz jednocześnie z kilku miejsc były nieodzownym elementem regulującym rytm życia religijnego i publicznego Chełmna. W 1730 r. chełmiński kronikarz zapisał: „Była właśnie niedziela. Ludność miejscowa i okoliczna już od samego rana zaczęła zapełniać świątynię Pańską mimo że dzwony nie zwoływały tego dnia nikogo, ale milcząc wisiały rozważnie aż do 9-tej godziny. Dopiero z wybiciem tejże rozkołysały się wszystkie i grały jak jedna potężna i przemiła pieśń”. Trzy wielkie, stalowe dzwony odlane w 1927 r. w słynnej niemieckiej ludwisarni w Apoldzie, które zawisły w 1929 r. w podominikańskim, ewangelickim kościele parafialnym również brzmią pięknie, a ich tony (es, g, b) tworzą radosny trójdźwięk durowy, powtarzający jak gdyby umieszczone na dzwonach inskrypcje zaczerpnięte z psalmów. W tłumaczeniu z niemieckiego brzmią one: „Śpiewajmy Panu pieśń nową”, „Bóg jest miłością” i „Ziemio, Ziemio słuchaj słów Pana”. Szkoda tylko, że można je usłyszeć jedynie dwa razy w roku. Pięknie zgrane brzmienie miały również trzy wielkie dzwony farne. Ufundowany w 1938 r. dzwon „Maria”, którego rezonans wynosił około, 90 sekund, miał ton fis. Wraz z dwoma innymi: „Wincentym” z 1730 r. i „Wojciechem” z 1838 r. o tonach cis1 i e1 utworzyły zespół melodyjno-harmoniczny na motyw „Te Deum”. Niestety, tej muzyki już nie usłyszymy, gdyż dzwony te zostały zarekwirowane przez okupanta w 1942 r. Dziś jedynie co kwadrans odzywa się średni dzwon zegarowy ratusza, a co godzinę wspomaga go dzwon duży oraz dzwon zegarowy z klasztoru ss. miłosierdzia. Trzy razy dziennie konkurują z nim dwa żelazne dzwony fary i kościoła cystersek św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty. Jedynie raz w roku, podczas odpustu chełmińskiego odzywa się dzwon z Bramy Grudziądzkiej Gaśnie chełmińska muzyka dzwonów, a przecież jeszcze w XIX w. była na tyle częstym elementem życia, że nadmiernie eksploatowane „olbrzymy” trzeba było przetapiać co kilkadziesiąt lat.

Współczesne nagranie ukazujące bicie dzwonów chełmińskiej fary.

Liczne wieże dzwonnicze świadczą, że Chełmno było niegdyś bogate w dzwony. Dwie najbardziej reprezentatywne – to wieże fary i ratusza. Kościół szpitalny Św. Ducha uzyskał dzwonnicę, która swoimi rozmiarami wręcz przytłacza skromną sylwetkę świątyni. Franciszkanie i dominikanie, którzy ze względu na regułę nie wznosili wież kościelnych. ozdobili swoje świątynie sygnaturkami. A mimo to ta franciszkańska kłuje niebo niczym minaret, zaś o dominikańskiej pisano, że była „pyszna”. Sygnaturka kościoła benedyktynek po przebudowie w 1604 r. z inicjatywy ksieni Magdaleny Mortęskiej, była zapewne też niemała, skoro kryła w sobie wówczas aż cztery dzwony, w tym jeden „wielgi co godziny bije i w uroczyste święta weń zwonią”.

Wyprawa na chełmińskie dzwonnice jest nie lada atrakcją: kręte, gotyckie schody umieszczone w grubości muru, ogrom i precyzja drewnianej konstrukcji więźby dachowej, urok gotyckich sklepień oglądanych z góry, które niczym głowy cukru ciągną się szeregami, wreszcie wspaniałe widoki na całe miasto i jego zieloną okolicę. Jednak ze względów bezpieczeństwa nie są to miejsca szeroko udostępniane.

W ciągu wieków doliczyć się można w Chełmie 65 dzwonów. Rzeczywista ich liczba jest zapewne o wiele większa, gdyż nie o wszystkich mamy przekazy źródłowe. Do dnia dzisiejszego zachowało się jedynie 30 dzwonów, przy czym dwa datuje się na XVI i XVII w., cztery na XVIII w., z XIX w. pozostały jedynie trzy niewielkie, a z okresu międzywojennego pięć dzwonów. Niewątpliwie najbardziej pomyślny okres dla chełmińskich dzwonów wiąże się z przybyciem tu w 1676 r. księży misjonarzy, którzy starając się rozwinąć kult Matki Boskiej Bolesnej ufundowali w ciągu jednego tylko stulecia co najmniej 11 dzwonów, w tym trzy ważące po około półtorej tony. Drugi okres świetności przypadł na wiek XIX, kiedy w mieście osiadł niemiecki ludwisarz Fryderyk Schultz. Na zlecenie miejscowych proboszczów dokonał dwukrotnie przetopienia największych dzwonów, zachowując jednak ich zdobnictwo.

Z drugiej jednak strony w wyniku nadmiernej i niewłaściwej eksploatacji, klęsk żywiołowych, wreszcie grabieży wojennych ciągle pomniejszała się ich liczba. Zimą 1917 r. huragan zmiótł z wieży ratusza renesansowy hełm, a wraz z nim dzwony. Na szczęście jeden nie rozbił się. Jest to najprawdopodobniej najstarszy obecnie dzwon z około 1590 r., kiedy po zakończeniu renesansowej przebudowy ratusza ufundowano zegar z mechanizmem wybijającym godziny. Drugi dzwon po przelaniu zawisł ponownie 14 czerwca 1721 r. i jest to obecnie największy spiżowy dzwon chełmiński mający 102 cm średnicy i 76 cm wysokości. 15 maja 1720 r. od uderzenia pioruna zapaliła się sygnaturka kościoła dominikańskiego. Aby ocalić więźbę dachową, sygnaturkę zrzucono wraz z dzwonami. Cztery lata później, również podczas burzy, znacznemu uszkodzeniu uległ jeden z największych dzwonów fary. Spiż z tego dzwonu posłużył gdańskiemu ludwisarzowi Michałowi Wittwerckowi do odlania „Wincentego” ważącego 1516 kg. W czasie pierwszej wojny światowej wojska niemieckie skonfiskowały m.in. dzwony z kościoła podominikańskiego i trzy z fary, wśród nich największy dotychczas dzwon chełmiński „Marię” z 1676 r. W czasie kolejnej wojny w 1942 r. wywieziono do Hamburga pięć dzwonów, w tym z fary „Wincentego”, „Wojciecha” i „Marię”. Straty starano się zawsze szybko nadrobić. Charakterystyczne jest może tylko to, że wymęczone wojnami społeczeństwo nie fundowało już drogich, chociaż tak pięknie brzmiących dzwonów spiżowych, ale zamawiało dzwony ze stali. Najpierw postąpili tak w końcu lat dwudziestych ewangelicy, a po drugiej wojnie światowej katolicy.

Większość chełmińskich dzwonów ma tulipanowy kształt czasy, przy czym w wypadku dzwonu ratuszowego z ok. 1590 r., z kościoła cystersek z 1595 r, i z kaplicy na Bramie Grudziądzkiej z 1689 r. średnica równa się wysokości i wynosi odpowiednio 53, 45 i 53 cm. W dzwonach z XVIII w. średnica zaczyna być większa aniżeli wysokość, przykładem może być dzwon ratuszowy z 1758 r. Tendencja ta utrzymała się również w wiekach następnych, co obserwujemy np. w dzwonie z kościoła garnizonowego z 1914 r. lub „Wincentym” z kościoła cystersek odlanym w 1923 r. Na szczególną uwagę zasługuje natomiast elipsoidalny w kształcie dzwon z 1724 r. o średnicy 45 cm i wysokości 33 cm, pochodzący z toruńskiej ludwisarni Fryderyka Becka, znajdujący się na Bramie Grudziądzkiej. Swój unikatowy kształt zawdzięcza zapewne konieczności dostosowania do okulusa, na tle którego zawisł.

Chociaż istniejące dzwony spiżowe nie należą do największych, to jednak pochodzą z najprzedniejszych ludwisarni: Hermana Benningka (?), Absalona Wittwercka i Johanna Gottfryda Anthony – mistrzów gdańskich, toruńskiej Fryderyka Becka, chełmińskiej Fryderyka Schultza, Franza Schillinga z Apoldy, Vortmana z Recklinghausen w Północnej Nadrenii, Białkowskiego z Poznania. O ich dużych umiejętnościach świadczy wysoki poziom zdobnictwa. Dzwony z 1689 i 1758 r. zdobione są plakietkami z wizerunkiem Najświętszej Marii Panny, dzwon z 1721 r. scenami Zwiastowania (?) i Wniebowstąpienia (?) oraz dwoma herbami miasta. Bardzo ciekawa plakietka na płaszczu dzwonu z 1724 r. przedstawiająca tarczę herbową z literą „W” na tle krzyża maltańskiego – to herb fundatora dzwonu Michała Waltera, superiora misjonarzy w Chełmnie w latach 1718-1725. Na dzwonie „Wincenty” ufundowanym przez Gebhardtów znajdują się barokizujące plakietki z wizerunkiem Chrystusa i św. Józefa oraz trzy rzędy małżowinowo-palmetowych fryzów. Wiszący ponad nim dzwon z 1595 r. zdobiony jest renesansowym ornamentem palmetowym. Dzwony z Apoldy w kościele garnizonowym i poewangelickim charakteryzują się fryzami z motywem dębowych liści. Na dzwonie z 1875 r. używanym jako gong mszalny znajdują się starannie cyzelowane gałązki różane, a na podobnym mu wielkością dzwonie folwarcznym (w zbiorach Muzeum Ziemi Chełmińskiej) gałązki winnej latorośli.

Warto także zwrócić uwagę na najbardziej wymowne inskrypcje, w większości pisane majuskułą: „VERBUM DOMINI MANET IN AETERNUM 1595 H.B.”, „SIT NOMEN DOMINI BENEDICTUM ANNO 1679” lub „VENI CHRISTE IN PACE ET VERBUM CARO FACTUM EST HABITAVIT IN NOBIS RENOVATA SUM A.D.: MDCCXXI DIE XIIII IUNI SUMPTU CIVITATIS”. Są to wszak coraz bardziej doceniane zabytki piśmiennictwa, które ostatnio starają się zewidencjonować historycy.

Chociaż największą ciekawość budzą zawsze duże dzwony kościelne, to jednak wielu wrażeń dostarczyć może obserwacja również mniejszych dzwonków znajdujących się nie tylko w świątyniach. Są one znacznie skromniejsze, ale często zadziwiają formą oprawy. Szkolny dzwon z Zespołu Szkół Zawodowych z końca ubiegłego stulecia zawieszony jest na secesyjnie wyginających się ramionach. Drugi dzwon szkolny ufundowany został w 1987 r. dla uczczenia 150. rocznicy założenia tutejszego gimnazjum. Dziś jedynie wtedy, gdy brak energii elektrycznej, powracają one do dawnej funkcji i przywołują pamięć tutejszej Akademii, w której w XVII w. za dzwonienie odpowiedzialny był profesor synktatyki. Miasto ma także, jak w ubiegłych wiekach, swój dzwon radziecki i chociaż nie wisi on na wieży ratusza, a jedynie w hallu obecnego Urzędu Miasta, to jednak jest to kontynuacja chwalebnej tradycji. Co ciekawe – nosi on nazwę „ZIEMIA CHEŁMIŃSKA 1984”, był bowiem odlany dla statku o tej nazwie. Uroczą oprawę mają dzwonki z kościoła i klasztoru ss. miłosierdzia.

Większość istniejących dzwonów wykonano z brązu, ale osiem z żelaza. Spośród dzwonów spiżowych używane są systematycznie jedynie cztery pochodzące z 1595, 1721, 1758 i 1875 r. Dźwięk ich niewątpliwie napawa radością, ale niewątpliwie należy się zastanowić, czy ich elektryczny napęd nie powoduje nadmiernie szybkiego procesu zabijania płaszcza, co w konsekwencji grozić może pękaniem. Musimy w tym wypadku być bardzo ostrożni, gdyż zabytki te są szczególnie narażone w skali całego kraju, nie tylko w Chełmnie, a każda kolejna strata będzie bardziej bolesna.