Jan Samek, Spotkania z zabytkami, październik, 10 / 1994
W drugiej połowie XVIII w. nastąpił – jak się powszechnie sądzi – upadek sztuki cechowej. Opinia ta, jak świadczy działalność wielu artystów, jest tylko w części prawdziwa. Przyjrzyjmy się pracom nie znanego krakowskiego ludwisarza (odlewnika) Jana Weidnera. W 1751 r. wykonał on zachowany do czasów współczesnych, bogato zdobiony dzwon dla katedry na Wawelu. Dzwon ten zdobią plakietki z Okiem Opatrzności Bożej podtrzymywanym przez dwa putta (co stanowi obramienie napisu), przedstawieniem Świętego Stanisława biskupa oraz kontuszem z herbem Abdank, Łabędź i godłem Kapituły Krakowskiej (trzy korony). Rok później wykonał zbadany przeze mnie dzwon w kościele parafialnym ŚŚ. Szymona i Judy w Żarkach koło Myszkowa. Ten dzwon, o licznych profilowaniach i fryzach z motywami lilii, zdobi wiele inskrypcji (w tym cytat z Księgi Izajasza 33) oraz plakietki m.in. z postacią otaczanego kultem w XVIII w. św. Jana Nepomucena. Z 1757 r. dotrwał do dnia dzisiejszego dzwon w kościele parafialnym w miejscowości Złotniki koło Jędrzejowa. W samym zaś Jędrzejowie w dawnym kościele cystersów nazwisko Weidnera wraz z określeniem miejsca, w którym czynna była ludwisarnia, czyli Krakowa, widnieje na płycie z 1765 r. w wejściu do krypty pod kaplicą błogosławionego Wincentego Kadłubka. Płytę tę zdobi napis i herb Jana Wojciecha Ziemnickiego, opata klasztoru cystersów. Historyk sztuki mgr Aldona Sudacka przypisała Weidnerowi także ozdobne „klucze” organów w jędrzejowskim kościele, powstałe około 1760 r.
Dodać wreszcie warto, że czynni byli w Krakowie także inni mistrzowie o tym nazwisku. W 1774 r. wzmiankowano w aktach, że Maciej Weidner uzyskał „majsternię” (tytuł mistrza cechowego). W latach 1779-1780 w aktach wzmiankowany jest Piotr Weidner ze względu na spór o utrzymanie nie zgłoszonych w cechu czeladników. Obaj ci rzemieślnicy należeli do powstałego w Krakowie w 1774 r. cechu mosiężników. Przypomnijmy jeszcze, że obok Weidnera w drugiej połowie XVIII w. działali inni mało znani ludwisarze, jak przybyły z Węgier Gasparus Kramnitz lub pod koniec tego stulecia Ignacy Hutlauer. Sztuka polska, jak świadczyć mogą i nasze czasy, zawsze zadziwiała błyskami talentu i artyzmu, nawet w okresach kryzysu.
Nowe komentarze