(?) (K).

Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj. Te słowa św. Pawła z Listu do Rzymian były niejako dewizą życia ks. Popiełuszki. Dzisiaj umieszczone są na tzw. płaszczu dzwonu noszącego Jego imię. Dzwon ten ma dość niezwykłą historię. Pomysł jego ufundowania zrodził się dziesięć lat temu. W sierpniu 1986 r. zawarto umowę z najsłynniejszą w Polsce Odlewnią Dzwonów w Przemyślu. Dzwon Księdza Jerzego miał być gotowy na koniec maja następnego roku (przed przyjazdem Papieża do żoliborskiego sanktuarium).

Kiedy już się zbliżał termin przedostatniej fazy „cyklu produkcyjnego”, mistrz Janusz Felczyński – jak piszą naoczni świadkowie – przeżegnał się, a za nim wszyscy inni. Wybił czop z rozpalonego pieca i rzeka spiżu popłynęła do formy. Były to bardzo uroczyste chwile. Rodził się nowy dzwon. Wszystko odbywało się prawidłowo, zgodnie z planem. Aż tu nagle zatrzęsła się ziemia. Nastąpił wybuch! Wyleciała w powietrze górna część dzwon – hełm z koroną (popularnie zwana „uszami”).

Wszyscy struchleli, sądząc, że z dzwonu nic nie będzie. Pracownikom ludwisarni ciekły łzy. Z wielką bojaźnią odkopywali dzwon z trzymetrowej głębokości ziemi. Prace trwały dwie doby. Ale – na szczęście – forma dzwonu nie została naruszona. Odkopany dzwon okazał się cały i piękny! Ogromna radość wypełniła serca wszystkich. Brakującą część dzwonu zastąpiono tzw. formą kapeluszową. Pracownia Janusza Felczyńskiego poradziła sobie znakomicie z trudnym technicznie problemem.

Dzwon był gotowy na czas. Jego poświęcenia dokonał Jan Paweł II w dniu 14 czerwca 1987 r. Wtedy też po raz pierwszy uderzyło w niego jego serce. Odtąd w każdą ostatnią niedzielę miesiąca Dzwon Księdza Jerzego wzywa wiernych na Mszę świętą za Ojczyznę.